środa, 2 lutego 2011

Jan Paweł II i Rosja

Andriej Zubow

Opublikowano w: "Europa", dodatek do gazety "Dziennik. Polska, Europa, Świat".
środa 27 kwietnia 2005 r.

Jan Paweł II i Rosja

Czy doszło do spotkania?

Skończył się trwający prawie 27 lat pontyfikat Jana Pawła II. W sobotę, gdy minęła już pora nieszporów, w pełni świadomie wyszeptał ostatnie "amen" i oddał duszę Temu, który przed 85 laty obudził nowe życie pod sercem skromnej Polki, Emilii Wojtyłowej, z domu Kaczorowskiej. W ten sobotni wieczór w oknach domów na całym świecie zapłonęły miliony świec, rozbrzmiały dzwony tysięcy kościołów. Nocą rzesze ludzi nie zmrużyły oka, płacząc i modląc się za spokój duszy nowego orędownika i opiekuna. Wielu biskupów i proboszczów postanowiło nie przyoblekać w kir wizerunków zmarłego papieża, bowiem przekonanie o tym, że usłyszał już decydujące dla każdego chrześcijanina słowa Pana: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata" (Mt 25,34), było tak powszechne, że wyrażanie żałoby stało się zbędne.

Jednak ten wszechogarniający żal Siostrzanego Kościoła nie objął prawosławnej Rosji. Podczas porannych liturgii w trzecią niedzielę Wielkiego Postu nie powiedziano ani słowa o śmierci papieża. Naród dowiedział się o tym nie w cerkwi, ale z telewizji i radia. W świeckich środkach przekazu o papieżu w tych dniach wspominano nieustannie. Jego zbliżająca się śmierć, a potem analiza całego jego życia, stały się głównym tematem. W świeckich środkach przekazu, a nie - w życiu cerkiewnym. A szkoda. Szkoda dlatego, że oziębłość serca zawsze świadczy o małości miłości, zaś małość miłości jest zawsze symptomem małości wiary. "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (Jn 13,34). To była chwila sposobna dla okazania naszej miłości.

Istnieją także zupełnie świeckie i racjonalne przyczyny dla wyrażenia miłości i żalu z powodu zgonu Jana Pawła II. I to właśnie w Rosji. Tym bardziej że byłaby to miłość odwzajemniona. Przez wszystkie lata pontyfikatu papież pragnął udać się do Rosji. Ucałować jej ziemię, pokłonić się jej świętościom. Był prawie we wszystkich krajach świata, jednak do Rosji go nie wpuszczono. Zarówno Gorbaczow, Jelcyn, jak i Putin zapraszali papieża. Jednak prezydent ZSRR, a następnie prezydenci Federacji Rosyjskiej, tak bezceremonialni w stosunku do obywateli, w tym wypadku podporządkowali się jasno wyrażonej woli Patriarchy i Synodu, którzy nie chcieli widzieć papieża na swym obszarze kanonicznym.

Jan Paweł II pragnął tego spotkania z młodzieńczym wprost żarem i, gdy stało się jasne, że jego przyjazd do Rosji jest niemożliwy, przybył poprzez bezcenny i najświętszy dar, którego rosyjska Cerkiew po prostu nie mogła odrzucić. Papież zwrócił naszej Cerkwi starożytny obraz Matki Bożej Kazańskiej, przed którym się modlił, który był jego główną domową świętością od zamachu na jego życie 13 maja 1981 r. 10 lat przedtem, uważany już przez wszystkich żyjących poza ojczyzną Rosjan za największą, cudem uratowaną świętość, obraz ten został wykupiony za ogromną sumę z rąk angielskiego kolekcjonera przez Centrum Rosyjskiego Kościoła Katolickiego pod wezwaniem Matki Boskiej Fatimskiej i umieszczony w portugalskiej Fatimie. Gdy po strzale Ali Agcy Jan Paweł II był między życiem a śmiercią, ikonę tę przewieziono do jego prywatnych apartamentów. Papież mówił wielu osobom, w tym i swym rosyjskim rozmówcom, Siergiejowi Awiercewowi czy Oldze Siedakowej, że właśnie tej ikonie zawdzięcza swe ocalenie. I oto, jako ostatni dar miłości, posyła kazański obraz na święto Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny - w Soborze Uspieńskim na Kremlu po liturgii papiescy wysłannicy przekazują ikonę patriarsze Aleksiejowi. Jednak i tu, w odpowiedzi na płomienne wystąpienie kardynała Kaspera, zabrzmiały powściągliwe, wręcz chłodne słowa podziękowania. I nic nad to.

Czym wyjaśnić to uporczywe dążenie Jana Pawła II do Rosji i równie uporczywą odmowę przyjęcia go rosyjskiej Cerkwi? Formalne przyczyny odmowy są dobrze znane: prozelityzm, czyli skłanianie prawosławnych do przechodzenia na katolicyzm, i odebranie przemocą prawosławnych świątyń przez unitów na zachodniej Ukrainie. Prozelityzm to zupełna fikcja. Sami rosyjscy archireje w prywatnych rozmowach mówili mi otwarcie, że przechodzenie prawosławnych na katolicyzm zdarza się bardzo rzadko, o wiele rzadziej niż przystępowanie do nowych protestanckich wspólnot i sekt. Przejścia prawosławnych na katolicyzm w pełni równoważy przechodzenie katolików na prawosławie w krajach Zachodu, a zjawisko to nie wywołuje oburzenia ani papieża, ani patriarchy. Prozelityzm, jako polityka Kościoła, był zresztą wielokrotnie krytykowany przez samego papieża: "Trzeba odrzucić jakiekolwiek formy prozelityzmu i w żadnym wypadku nie dopuszczać jakichkolwiek nacisków. Jednak w działaniach duszpasterskich nie można nie szanować swobody sumienia i prawa każdego do przyłączenia się do Kościoła katolickiego, jeśli tego pragnie" - pisał papież w liście do biskupów 31 maja 1991 r.

Często można usłyszeć, że dowodem prozelityzmu jest stworzenie przez Watykan diecezji na kanonicznym terytorium rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Jednak, po pierwsze, diecezje takie istniały już w Rosji carskiej, i to na jej w przeważającej mierze prawosławnych obszarach i nie było to uważane za ekspansję, ale normalną kościelną praktykę: "Gdzie biskup, tam Kościół". Po drugie zaś, przecież nikt w świecie katolickim nie oburza się faktem istnienia diecezji Cerkwi prawosławnych, w tym i rosyjskiej, we Francji i Niemczech, we Włoszech i w Austrii, Ameryce Łacińskiej, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz autokefalicznych metropolii w katolickiej w większości Polsce, Czechach i Słowacji. Nikomu nie przychodzi to nawet do głowy. Co do sporów między prawosławnymi i katolikami w Galicji, jest to bardzo dawny konflikt, w którym winne są obie strony, bez wahania posługujące się mieczem państwa dla utwierdzenia swej władzy. Ostatni raz miecz ten był mieczem stalinowskim i dzierżyły go ręce NKWD. To właśnie z rąk Stalina w 1946 roku Cerkiew prawosławna przyjęła własność Kościoła unickiego na Ukrainie. Przyjęła, nie odmówiła. Wszystkich, którym nie podobał się ten wątpliwy dar, zarówno unitów, jak i prawosławnych, "organy" pognały do łagrów lub zlikwidowały w inny sposób. "Na Ukrainie, w Rumunii i Czechosłowacji miejscowe Kościoły katolickie obrządku bizantyjskiego zostały przymusowo i podstępnie uznane za nieistniejące. Naciski przeradzające się w przemoc były stosowane w celu zmuszenia katolików do przejścia do Cerkwi prawosławnej" - wyjaśniał papież biskupom Europy. Papież wezwał do rozstrzygnięcia sporów w duchu braterskiego dialogu, tym bardziej że "bracia" po obu stronach doznali prześladowań i strat od bezbożnej władzy radzieckiej. Jednak do dialogu nie doszło.

Czy to wystarczające argumenty dla odmowy przyjęcia papieża przez Cerkiew prawosławną? Moim zdaniem nie. Zaś przyczyna odmowy jest głębsza. Być może zupełnie irracjonalna. Lub przeciwnie - jest umiejętnie wykreowaną przez zwierzchników cerkiewnych konstrukcją duchową, której z jakichś powodów nie uznali za stosowne wyjaśnić prawosławnemu ludowi. A może za tą odmową kryje się po prostu strach przed skrajnymi "prawosławnymi ultrasami", siłami wyznającymi zasadę "oblężonej twierdzy" gotowymi nienawidzić wszystkich spoza swego grona, w tym katolików i papieża? Czy jednak należy poważnie traktować tę marginalną grupę, która często czerpie natchnienie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, z "alternatywnej ideologii" rosyjskiego nacjonalizmu opracowywanej w KGB w latach 1970-80? "Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewierzącym"? (2Kor 6,15). Czy nie lepiej nauczać lud, dając za przykład wszechogarniającą i wybaczającą miłość Chrystusa?

Jednak, bez względu na przyczyny, papieża do Moskwy nie wpuszczono. Dlaczego tak dążył do tej pielgrzymki i do ostatnich miesięcy życia marzył o spotkaniu z narodem rosyjskim? Może chciał za jednym zamachem przedzierzgnąć wszystkich w katolików? Oczywiście, że nie. Papież był w Gruzji, Bułgarii, na Ukrainie i w Grecji - i do żadnych masowych konwersji nie doszło. Nie słyszałem nawet o pojedynczych przypadkach. Istotą dążenia papieża do przyjazdu do Rosji nie była chęć rozprzestrzeniania katolicyzmu. Oczywiście, chciał podbudować i wesprzeć rosyjskich katolików. Czyż jednak tylko miłość do maleńkiej katolickiej wspólnoty popychała go na "kanoniczne terytorium" rosyjskiej Cerkwi prawosławnej? Pragnienie papieża było tak gorące, tak wielkie i stałe, że również za nim kryją się jakieś ponadracjonalne dążenia. Jednak papież tego duchowego pragnienia nie ukrywał. Choć nie rozgłaszał go na cztery strony świata. Dla uważnego obserwatora motywy Jana Pawła II były przejrzyste. Mistyk, mający głębokie doświadczenie modlitwy, żył w trudnych dla ducha czasach XX wieku. Jego młodość przypadła na okres narodowego szowinizmu II RP, który utożsamiał katolicyzm z niezbędnym składnikiem polskiej świadomości narodowej. Postanowił bez reszty poświęcić się Kościołowi w trudnych i poniżających dla narodowej godności latach nazistowskiej okupacji. Został kapłanem i biskupem w zsowietyzowanej Polsce, gdy za wyrzeczenie się Boga i Jego Kościoła obiecywano wiele przywilejów, a za uczciwe służenie Bożej Prawdzie - cierpienie, więzy i śmierć.

Pośród tego nieznośnego dla słabych duchem ludzi morza lęków i pokus XX wieku dla świata katolickiego lśnił blask Fatimy. Tam, w dalekiej Portugalii, od maja do października 1917 r., objawiała się każdego 13. dnia miesiąca trojgu pastuszkom Bogurodzica. Ukazała dzieciom otchłanie piekła i piękno raju, powiedziała, że właśnie w tej chwili rozstrzygają się losy świata w dalekiej i nawet z imienia nieznanej dzieciom "jakiejś tam Rosji". Toczy się tam walka o ludzkie serca między "Moim Synem a podstępnym wrogiem". Prosiła dzieci i dorosłych, wszystkich chrześcijan świata, o modlitwę za naród rosyjski i przekazała zasady modlitwy różańcowej. "Jeśli ludzie wysłuchają mych słów, Rosja powróci do Boga i nastąpi pokój na ziemi; jednak w przeciwnym wypadku rozprzestrzeni swe kłamliwe nauki po całym świecie, wywoła wojny i prześladowanie Kościoła". Dowiedziawszy się z gazet o tym zjawisku (a o Fatimie z przerażeniem, śmiechem lub drwiną pisała cała europejska prasa), uwięziony car Mikołaj II powiedział do nauczyciela carewicza Sydneja Gibsa: "Żadnemu portugalskiemu dziennikarzowi nie przyszłoby do głowy włożenie w usta tej dziewczynki proroctwa o Rosji. Po co im Rosja? W Portugalii nie tylko ta niepiśmienna dziewczynka, ale i większość właścicieli gazet wie o Rosji tyle, co my o nich, a nawet mniej. Nie można sobie nawet wyobrazić, panie Gibs, że u nas, dajmy na to Serafim Sarowski, zacząłby prorokować o Portugalii, Francji czy o Pana kraju".

Kościół katolicki w XX wieku bardzo ostrożnie odnosił się do wszelkich objawień, cudów i proroctw. Większość z nich po prostu ignorowano jako płody chorej wyobraźni. Podobnie było na początku z Fatimą. Jedyne z dzieci, które przeżyło epidemię hiszpanki w 1920 r., Łucja, wstąpiło do klasztoru i dalej opowiadało o swych wciąż nowych widzeniach. 13 czerwca 1929 r. prosi papieża Piusa XI, by "wraz ze wszystkimi biskupami powierzył Rosję sercu Bogurodzicy, bowiem Królowa Niebios tak kazała przekazać Ojcu Świętemu swą wolę". Papież, co dość zrozumiałe, zignorował wezwanie egzaltowanej portugalskiej mniszki. W 1938 r. Łucja uprzedzała papieża, że nadchodzi nowa straszliwa wojna i by jej zapobiec, należy natychmiast zawierzyć Rosję sercu Bogurodzicy. Autorytet Łucji był już wtedy dość duży, wielu wierzyło w prawdziwość fatimskich objawień. Jednak ani Pius XI, ani jego następca od 1939 roku Pius XII, nie zdecydował się na powierzenie Rosji sercu Bogurodzicy. Ten mistyczny akt byłby zbyt sprzeczny z racjonalnym i praktycznym duchem lat 30. Objawienia fatimskie zostały oficjalnie uznane przez Watykan w 1967 roku, gdy w ich 50. rocznicę Paweł VI oficjalnie przybył do Fatimy.

Jan Paweł II wielokrotnie powtarzał, że przysłana z Fatimy, zaraz po zamachu, stara ruska ikona przyczyniła się do jego wyzdrowienia, że do niej się gorąco modlił. Rok po zamachu papież udaje się do Fatimy i długo rozmawia z siostrą Łucją. 25 marca 1984 roku, w święto Zwiastowania, czyni to, czego nie odważył się zrobić żaden papież przed nim: zawierza Rosję sercu Bogurodzicy. Jako Polak Jan Paweł II nie miał szczególnych przyczyn, by kochać wschodniego sąsiada swej ojczyzny, lecz jako mistyk poddał swe serce nakazom Bogurodzicy. Przyszły papież z komunizmem i komunistycznym bezbożnictwem zmagał się nieustępliwie, idąc w ślady kardynała Stefana Wyszyńskiego. Obecny arcybiskup Rygi, Jan, wspominał niedawno, że w 1975 roku spotkał w Rzymie ówczesnego arcybiskupa krakowskiego Wojtyłę, który z niepokojem na twarzy spytał: "Czy wyście się przypadkiem nie pogodzili z komunizmem?". "A to były czasy - stwierdził ryski arcybiskup - gdy wszyscy uważali, że komunizm będzie trwał wiecznie".

Karol Wojtyła gorąco pragnął zarówno duchowego, jak i politycznego wyzwolenia swej zniewolonej przez ZSRR ojczyzny. 2 czerwca 1979 roku, podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, na warszawskim placu Zwycięstwa mówił: "I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z Wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi". Na wszelkie sposoby wspierał walkę NSZZ "Solidarność" i zachęcał zalęknionych biskupów, by nie odżegnywali się od polityki, ale stawali w obronie honoru, wolności i godności strajkujących robotników. "Sprzeciwiajcie się wszystkiemu, co obraża ludzką godność" - nauczał. Idąc za jego przykładem i odpowiadając na jego wezwanie, przeobraził się nawet stary czeski kardynał Franti.sek Tomá.sek, który, mając ponad 90 lat, coraz bardziej stanowczo przeciwstawiał się komunistycznemu reżimowi panującemu w Czechosłowacji. Pod koniec 1980 roku, gdy okupacja Polski przez armie Układu Warszawskiego stawała się coraz bardziej prawdopodobna, papież skierował do Leonida Breżniewa osobisty list, w którym przestrzegał sowieckiego dyktatora przed krokiem, mogącym doprowadzić do "tragicznych i nieprzewidywalnych skutków" i porównywał ewentualną okupację Polski do sowiecko-niemieckiej okupacji we wrześniu 1939 roku.

Niezłomny i twardy antykomunizm Jana Pawła II nie był antykomunizmem politycznym ani nacjonalistycznie polskim. To był antykomunizm mistyczny. Pod głębokim wrażeniem fatimskich objawień, które przeżył w duchu Ewangelii i nauczania Ojców Kościoła, papież jasno rozeznał istotę komunizmu jako czystego, wyrafinowanego satanizmu, który deprawuje dusze pokusą i kłamstwem i odwodzi ludzi od Boga ku drodze piekła i śmierci. W rewolucji rosyjskiej dostrzegał nowy upadek chrześcijańskiej Europy, zarówno prawosławnej, jak i katolickiej, i protestanckiej. Fakt, że w 1978 roku, pierwszy raz od roku 1523 (po 450 latach!) papieżem został nie Włoch, a tym "nie-Włochem" był on, Karol Wojtyła, Polak z komunistycznej Polski, nie mógł nie stać się dlań natchnieniem. Jasno widział swą misję: stać się narzędziem Bogurodzicy w oswobodzeniu świata od państwowego bezbożnictwa komunizmu. Wiedział też z objawień fatimskich, że korzenie tego bezbożnictwa, a jeśli wolimy - tron szatana, znajdują się w Moskwie i że korzenie tego zła zostaną wyrwane, a tron padnie, gdy sami Rosjanie, kajając się za przeszłe odstąpienie od prawdy, znów zwrócą się do Boga. Z jakiegoś powodu dusza Rosji stała się kluczem do chrześcijańskiego odrodzenia świata. Mesjańska misja Polski, o której tak płomiennie mówili polscy poeci i filozofowie XIX w., okazała się najściślej spleciona z losami Rosji: naród polski, wyzwalając się z oków sowieckiego komunizmu, przecierał drogę do przeobrażenia umysłów Rosjan.
Z jaką uwagą śledziliśmy przez całe lata 80. walkę Polaków "za naszą i waszą wolność"! I nie rozumiejąc jeszcze wszystkiego, jasno widzieliśmy, że męstwo i natchnienie daje sercom Polaków ich papież. W marcu 1985 r., dokładnie rok po poświęceniu Rosji Sercu Maryi Panny, sekretarzem generalnym KC KPZR został Michaił Gorbaczow. W styczniu 1988 roku wygłosił w brytyjskim parlamencie płomienne, niepojęte słowa: "W tym roku my [komuniści - A.Z.] będziemy świętowali tysiąclecie chrztu Rusi". 25 stycznia 1988 Jan Paweł II zwraca się z obszernym apostolskim orędziem "Euntes in mundum" (Idźcie po całym świecie) do narodów Rosji: "Uroczyste obchody Tysiąclecia chrztu przez wszystkich następców Włodzimierza oraz wynikający z serdecznej potrzeby nasz w nim udział, współuczestniczenie w ich radości i dziękczynieniu, przyniesie wszystkim, jesteśmy o tym głęboko przekonani, nowe światło mogące rozświetlić mrok trudnych przeszłych wieków".

Rok 1988 papież poświęca Maryi Pannie. W tym samym roku rosyjska Cerkiew odzyskuje wolność. W kwietniu dochodzi do historycznego spotkania sekretarza generalnego Gorbaczowa z patriarchą Pimenem i metropolitą Filaretem, który potem opowiadał, że Gorbaczow "zgadzał się na wszystko, o co prosiliśmy i dopytywał, czego jeszcze potrzeba Cerkwi". 1 grudnia 1989 r. odbywa się niebywałe spotkanie. Papież przyjął w Watykanie Gorbaczowa, ostatniego sekretarza generalnego KC KPZR. Rozmowa odbywała się w cztery oczy, bez tłumacza, po rosyjsku. Gorbaczow zaprosił papieża do ZSRR, opowiedział o celach pieriestrojki, o projekcie "jednego europejskiego domu", zaś na pożegnanie usłyszał: "Jeśli, podstawowe wartości etyczne zostaną zapomniane, na narody mogą spaść straszne tego skutki i nawet najwspanialsze zamiary i dzieła mogą zakończyć się klęską". O tej przestrodze Gorbaczow wspominał po 16 latach, w dniu śmierci papieża.

Od tej pory trwa duchowe przeobrażenie Rosji. Procent ludzi wierzących wzrósł z 32 w 1988 roku, do 87 w 2005. Bezbożna do niedawna Rosja stała się pod względem religijności drugim, po Polsce, krajem Europy, jednak papież nie mógł skorzystać z zaproszenia trzech prezydentów i przyjechać do Rosji. Oswobodzona rosyjska Cerkiew prawosławna zabroniła przyjęcia go. Dlaczego papież tak dążył do Rosji? Dlaczego pokornie prosił o pozwolenie zatrzymania się choćby na jedną noc w Kazaniu w drodze do Mongolii (nawet ta prośba spotkała się z odmową rosyjskiej hierarchii)? Może wierzył, że ucałowanie rosyjskiej ziemi dopomoże pełnemu wyzwoleniu narodów Rosji z duchowych oków komunizmu, które dławią jeszcze tak liczne serca, obłędnie kuszą jeszcze wielu - jeśli nie co drugiego - nawet wierzących, do marzeń o nowym Stalinie? Może niósł w sercu rosyjskiemu narodowi te słowa i te modlitwy, które miały prowadzić ku przemianie umysłów, ku metanoi i pokajaniu, ku temu wszystkiemu, co Jego Świątobliwość patriarcha Aleksiej nieustannie nazywa warunkiem narodowego odrodzenia? Po co zgadywać.

Światło Fatimy dosięgło jednak Rosji - w święto Zaśnięcia w 2004 roku, gdy Jan Paweł II przekazał rosyjskiemu narodowi utraconą w zawierusze obłędnej rewolucji jego świętość: cudowny obraz kazański. I spełniło się niewiarygodne. Miesiąc potem prezydent Putin zaproponował, a Duma zaakceptowała, zniesienie święta 7 listopada, dnia komunistycznego przewrotu, i ogłosił świętem narodowym 4 listopada, dzień, w którym Cerkiew oddaje cześć obrazowi Matki Boskiej Kazańskiej. Bolszewizm symbolicznie upadł. Upadł z woli prezydenta i deputowanych. Nadszedł czas, by uprzątnąć gruzy. Miesiąc potem padł neobolszewicki reżim Kuczmy na Ukrainie. Ukraińcy, pierwsi "dziedzice Włodzimierzowego Chrztu", wyszli z pieśnią "Ocal Panie lud Twój" na ustach na Majdan i zwyciężyli, przywracając sobie godność, którą tak bardzo cenić nakazywał Jan Paweł II.

Co nas oczekuje w przyszłości? Zarówno katolicka, jak i prawosławna teologia poucza, że dzieła Boże nie spełniają się na tej ziemi bez udziału woli człowieka. Świat chrześcijański tak bardzo czci Maryję Pannę dlatego, że dobrowolnie zgodziła się zostać Matką Pana Jezusa. Zewnętrzną swobodę przywrócono Cerkwi w 1988 roku. Czy zdołamy, czy zechcemy, odzyskać wolność wewnętrzną, wolność nie wedle prawa, ale wedle sumienia? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sami. Jestem jednak przekonany, że teraz, podtrzymując nasze dążenie ku światłu i prawdzie, pośród niezliczonych świętych rosyjskiej ziemi modli się za nas nowy wielki orędownik i przewodnik, biskup Rzymu Jan Paweł II, Karol Wojtyła. Miłość przekracza granice wyznań - ich ściany nie dosięgają nieba. Spotkanie z Rosją, do którego nie dopuszczono na ziemi, spełniło się w niebie.


Andriej Borysowicz Zubow (ur. 1952), rosyjski historyk i filozof. Profesor katedry filozofii Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (Uniwersytetu "MGIMO"), kierownik katedry historii religii moskiewskiego Rosyjskiego Uniwersytetu Prawosławnego im. Apostoła Jana. Wcześniej długoletni pracownik Instytutu Orientalistyki Akademii Nauk. W latach 1988-94 docent Moskiewskiej Akademii Duchownej. Autor licznych rozpraw na tematy historii religii, historii idei, kultury politycznej i współczesnej polityki rosyjskiej. Jeden z autorów doktryny społecznej rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, przyjętej na soborze w roku 2000. Koordynator społecznego komitetu "Ciągłość i odrodzenie Rosji".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz